Śledź dobry jest. Szczególnie, gdy złowiony i przyrządzony własnoręcznie :)
Nadeszła pora, aby podzielić się z Wami kolejnym sprawdzonym przepisem. Śledziom przyrządzonym według niego nie sposób się oprzeć. Niebo w gębie! W sklepie takich nie znajdziecie, nie ma szans! Są idealne- nie za octowe, kruchutkie- no po prostu delicje ;)
Pamiętacie jak Gucio uszczęśliwił mnie hurtową ilością świeżego śledzia? Właśnie wtedy natknęłam się na ten przepis i uznałam, że warto spróbować je zrobić. I to był strzał w 10! Co prawda oryginalny przepis minimalnie zmodyfikowałam i nie wiedziałam co z tego wyjdzie, ale efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania :) Teraz żałuję, że zrobiłam tylko 3 słoiczki i wiem, że przy najbliższej okazji będę musiała zrobić ich zdecydowanie więcej. No, ale w końcu człowiek uczy się na błędach, nie? :)
Oto i sprawcy całego zamieszania- śledzie w zalewie octowej (smakowo coś pomiędzy rolmopsami a moskalikami) :)
Niestety za długo zwlekałam ze zrobieniem zdjęć i musicie mi wybaczyć to poniższe, bo z racji wcześniejszego otwarcia słoika to zbyt apetyczne ono raczej nie jest ;) No ale cóż było począć skoro Gucio porwał mi wczoraj rano słoik przeznaczony do zdjęć i wywiózł ze sobą w siną dal ;)
Aby przygotować taki rarytas potrzebne nam będą:
- świeże śledzie (nie mogą być solone!)- ok. 2 kg tuszek (bez głów i wnętrzności)
- 4 większe cebule pokrojone w piórka
- pieprz mielony
- olej (kilka łyżek)
No i składniki na zalewę (jeśli zwiększycie ilość powyższych składników to musicie przygotować proporcjonalnie więcej zalewy):
- 0,5 litra octu
- 0,5 litra wody
- 2 łyżki cukru
- 2 łyżki soli
- 10 goździków
- 5 ziarenek ziela angielskiego
- 5 listków laurowych
- 5 ziarenek pieprzu czarnego
Wszystkie składniki na zalewę zagotować razem i odstawić, aby wystygło.
Śledzie myjemy i układamy w większym naczyniu- idealnie sprawdziła się tu brytfanka. Zalewamy zimną zalewą i odstawiamy na 24 godziny w zimne miejsce (najlepiej do lodówki). Im większe śledzie tym dłużej muszą poleżeć w zalewie (nawet do 36 godzin). Ważne, aby mięso zrobiło się jasne i łatwo odchodziło od ości.
Jak już nasze śledzie odleżą swoje to pozbawiamy je kręgosłupów (powinny ładnie odchodzić razem z resztą ości) i rozdzielamy wzdłuż na pół. Tak powstałe filety lekko pieprzymy. Zawijamy je ciasno w ruloniki i układamy w słoikach na przemian z cebulą pokrojoną w piórka (na samej górze ma być cebula). Polewamy z wierzchu 2 łyżkami oleju i zalewamy zalewą. Jako, że zrobiła się ona mętna po leżakowaniu w niej śledzi to najlepiej zbierać ją delikatnie z góry łyżką. Słoiki zakręcamy i wstawiamy do lodówki.
My zrobiliśmy degustację na 3 dzień po zrobieniu- było przepysznie :)
Śledzie można jeść solo...
... oraz w duecie z cebulką :)
Naprawdę warto przyrządzić je samodzielnie, bo wbrew pozorom nie jest to trudne, ani czasochłonne :) A jak spróbujecie to już nie tkniecie tych sklepowych ;)
Smacznego! :)
uwielbiam śledzie :)
OdpowiedzUsuńTo witam w gronie Śledziożerców :)
Usuńmmm śledzie :) przepis już zanotowałam w kajeciku :D
OdpowiedzUsuń