poniedziałek, 3 czerwca 2013

Śledziowo po raz wtóry ;)

Śledź dobry jest. Szczególnie, gdy złowiony i przyrządzony własnoręcznie :)
Nadeszła pora, aby podzielić się z Wami kolejnym sprawdzonym przepisem. Śledziom przyrządzonym według niego nie sposób się oprzeć. Niebo w gębie! W sklepie takich nie znajdziecie, nie ma szans! Są idealne- nie za octowe, kruchutkie- no po prostu delicje ;)

Pamiętacie jak Gucio uszczęśliwił mnie hurtową ilością świeżego śledzia? Właśnie wtedy natknęłam się na ten przepis i uznałam, że warto spróbować je zrobić. I to był strzał w 10! Co prawda oryginalny przepis minimalnie zmodyfikowałam i nie wiedziałam co z tego wyjdzie, ale efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania :) Teraz żałuję, że zrobiłam tylko 3 słoiczki i wiem, że przy najbliższej okazji będę musiała zrobić ich zdecydowanie więcej. No, ale w końcu człowiek uczy się na błędach, nie? :)

Oto i sprawcy całego zamieszania- śledzie w zalewie octowej (smakowo coś pomiędzy rolmopsami a moskalikami) :)


Niestety za długo zwlekałam ze zrobieniem zdjęć i musicie mi wybaczyć to poniższe, bo z racji wcześniejszego otwarcia słoika to zbyt apetyczne ono raczej nie jest ;) No ale cóż było począć skoro Gucio porwał mi wczoraj rano słoik przeznaczony do zdjęć i wywiózł ze sobą w siną dal ;) 



Aby przygotować taki rarytas potrzebne nam będą:
  • świeże śledzie (nie mogą być solone!)- ok. 2 kg tuszek (bez głów i wnętrzności) 
  • 4 większe cebule pokrojone w piórka
  • pieprz mielony
  • olej (kilka łyżek) 


No i składniki na zalewę (jeśli zwiększycie ilość powyższych składników to musicie przygotować proporcjonalnie więcej zalewy):
  • 0,5 litra octu
  • 0,5 litra wody
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżki soli
  • 10 goździków
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • 5 listków laurowych
  • 5 ziarenek pieprzu czarnego


Wszystkie składniki na zalewę zagotować razem i odstawić, aby wystygło.
Śledzie myjemy i układamy w większym naczyniu- idealnie sprawdziła się tu brytfanka. Zalewamy zimną zalewą i odstawiamy na 24 godziny w zimne miejsce (najlepiej do lodówki). Im większe śledzie tym dłużej muszą poleżeć w zalewie (nawet do 36 godzin). Ważne, aby mięso zrobiło się jasne i łatwo odchodziło od ości. 

Jak już nasze śledzie odleżą swoje to pozbawiamy je kręgosłupów (powinny ładnie odchodzić razem z resztą ości) i rozdzielamy wzdłuż na pół. Tak powstałe filety lekko pieprzymy. Zawijamy je ciasno w ruloniki i układamy w słoikach na przemian z cebulą pokrojoną w piórka (na samej górze ma być cebula). Polewamy z wierzchu 2 łyżkami oleju i zalewamy zalewą. Jako, że zrobiła się ona mętna po leżakowaniu w niej śledzi to najlepiej zbierać ją delikatnie z góry łyżką. Słoiki zakręcamy i wstawiamy do lodówki. 


My zrobiliśmy degustację na 3 dzień po zrobieniu- było przepysznie :)

Śledzie można jeść solo...


... oraz w duecie z cebulką :)


Naprawdę warto przyrządzić je samodzielnie, bo wbrew pozorom nie jest to trudne, ani czasochłonne :) A jak spróbujecie to już nie tkniecie tych sklepowych ;)


Smacznego! :)

3 komentarze: