Witajcie Kochani :*
Niestety w dalszym ciągu jestem pozbawiona dostępu do laptopa i w zasadzie internetu również, bo mój komórczak odmawia wyświetlania stron i fb jak należy :( Już powoli zaczynam wariować i szlag mnie trafia... Niby to niespełna tydzień, a ja mam wrażenie jakby minęły wieki... Prawdziwy detoks nie ma co ;)
Dobrze, że chociaż pogoda za oknem nastraja pozytywnie :) U nas od kilku dni świeci przepiękne słoneczko i w końcu czuć lato :) Większość dni spędzamy teraz z Zu na dworze, a jak jesteśmy w domu to nadrabiamy książkowe zaległości i robimy różne ciekawe rzeczy (efektami pochwalimy się niedługo- cały czas mam cichą nadzieję, żę laptop odżyje w cudowny sposób, ale niestety uparciuch odmawia cały czas współpracy)...
No, ale akcji Maliny nie odpuszczę- dotrwam do końca choćby nie wiem co! ;) (a przynajmniej będę się starała ze wszystkich sił!)
Zdjęcia niestety kiepskie, ale aparat komórkowy nie chce ze mną współpracować... Na przeszło 20 zrobionych zdjęć jedynie te 3 są znośne...
Tym razem pora na lakier Golden Rose z serii Paris- ocień nr 217 (to cudeńko przyszło do mnie niedawno w paczuszce z wygraną w rozdaniu- o tym już niebawem) :)
W rzeczywistości kolor jest bardziej intensywny- to taka piękna arbuzowa zieleń (kiedyś zrobię jeszcze jedną sesyjkę z tym kolorem i mam nadzieję, że wtedy uda mi się go uchwycić w pełnej krasie)...
Lakier zamknięty w 11ml buteleczce nie zawiera toluenu i formaldehydu. Pędzelek należy do zwyklaczków, bez żadnych udziwnień, który dobrze leży w dłoni.
Lakier rozprowadza się dobrze, nie spływa (upyćkana skórka to zasługa mojego kichnięcia w trakcie malowania- zauważyłam to dopiero po zrobieniu zdjęć ;)
Dwie warstwy zapewniają ładne krycie i piękny intensywny kolor.
Trwałość bardzo dobra- po 4 dniach wszelakich prac domowych mam jedynie starte końcówki- to lubię :)
Jestem bardzo zadowolona z tego lakieru i ciekawa jestem czy inne lakiery z tej serii też sprawują się tak dobrze :)
Trzymajcie się cieplutko i mam nadzieję, że już niedługo skończą się moje żebrania o dostęp do komputera i odzyskam swojego poczciwego laptopa, a póki co proszę Was o jeszcze odrobinę cierpliwości...
Lubię tą serię, ale trzeba uważać bo jedne kolory kryją świetnie, a np pomarańczowy to jakaś masakra...
OdpowiedzUsuńpomarańczowy też dostałam, ale jeszcze go nie wypróbowałam ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, co za determinacja! :) podziwiam. Prześliczne pazurki- takie jakby miętowe? U mnie dzisiaj rządzą truskawki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewa
www.la-garderobe.pl
Motywacja musi być! :)
UsuńA kolorek właśnie wychodzi jak taka ciemna mięta, a w rzeczywistości koło mięty nawet nie leżał :P
Śliczny :)
OdpowiedzUsuńOj tam, kiwi lepsze! :)
Usuń