Przyszła jesień, a wraz z nią nadeszły dłuuugie wieczory. Najlepsza pora na nadrobienie zaległości książkowych (no dobra, tych serialowych również) ;) No i od razu jakoś łatwiej wygospodarować więcej czasu tylko dla siebie. Ja wówczas lubię postraszyć trochę domowników i połazić z maseczką na twarzy ;)
Nie tak dawno w Rossmanie wpadła mi w ręce maseczka przeciwtrądzikowa Synergen. Co prawda trądziku jako takiego nie posiadam, ale ostatnimi czasy często gęsto na mojej twarzy pojawiają się nieproszeni goście w postaci wyprysków i zaskórników. Maseczka powędrowała wobec tego do koszyka i czekała grzecznie w kosmetyczce na swoją kolej...
Maseczka z rodzaju podwójnych saszetkowych, której zawartość wystarcza na 2 aplikacje.
Informacje znajdujące się na opakowaniu:
Maseczka ma wygląd i konsystencję kremu. Zapach natychmiast skojarzył mi się z kremem Nivea i szczerze powiedziawszy zaczęłam się wahać czy nałożyć toto na twarz (mam paskudną alergię na produkty Nivea- toleruję jedynie pomadki, a i to nie wszystkie). Uznałam, że raz kozie śmierć i postanowiłam mimo wszystko zaryzykować. Maseczka rozprowadza się dobrze, bez najmniejszych problemów. Gdy wysmarowałam nią twarz do mojego nosa doleciał specyficzny zapaszek spirytusu salicylowego, który wcześniej był niewyczuwalny.
Po jakichś 3 minutach od nałożenia skóra zaczęła mnie szczypać i lekko piec co mnie zaniepokoiło (oczyma wyobraźni już widziałam siebie całą w piękne czerwone placki). No ale pod tym względem jestem trochę masochistką i po szybkim bilansie zysków i strat uznałam, że najwyżej na najbliższe dni zaszyję się w domu i nie będę pokazywać się światu ;)
W ciągu przepisowych 15 minut maseczka zdążyła ładnie zaschnąć i nadszedł czas jej usunięcia. Ze zmywaniem poszło gładko co było miłym zaskoczeniem, bo spodziewałam się raczej, że w kontakcie z wodą zacznie się toto mazać na twarzy.
Pozbyłam się maseczki i nieśmiało zaczęłam spoglądać w stronę lustra- no a tutaj niespodzianka... Czerwonych plam na twarzy nie widać, ba! Żadnego zaczerwienia również. Patrzę dalej i nie wierzę- pozbyłam się praktycznie wszystkich zaskórników! Kto z nimi walczy ten zrozumie moją radość i euforię ;) Wykluwające się wypryski jakby się skurczyły, tak samo z porami. Myślę sobie, że poszło całkiem nieźle. Dotykam buźki, a tutaj kolejna niespodzianka- nie dość, że cera jest gładsza to i nie ma mowy o przesuszeniu. Ba! Jakby tego było mało- zmniejszyło się wydzielanie sebum i twarz była matowa (nie błyszczała się ani trochę) przez prawie 24h- a wierzcie mi, w moim przypadku to jest coś! :)
I tak oto maseczka Synergen zagościła w mojej kosmetyczce i coś mi się zdaje, że zadomowiła się w niej na dobre :)
Mieliście do czynienia z tą maseczką? Jak wrażenia?
To ja całkiem odwrotnie , nie mam w ogóle czasu dla siebie :(
OdpowiedzUsuńWpadnij ;3
http://paulinkq-my-life.blogspot.com
Ja często łapię się na tym, że jak wcześnie robi się ciemno to mam wrażenie, że jest już taaak późno, patrzę na zegarek i zawsze jestem mile zaskoczona, że jeszcze wczesna pora ;)
UsuńJa jej nigdy nie miałam,ale dużo dziewczyn ją chwali
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę na niespodziewaną paczuszkę to zapraszam do mnie;)
Dobrze wiedzieć, bo ja jeszcze niedawno nawet nie wiedziałam o jej istnieniu ;)
UsuńO kurcze jak spotkam tą maseczkę tą maseczkę to koniecznie sobie zakupię. Strasznie mnie zachęciłaś efektami używania :D
OdpowiedzUsuńU mnie się sprawdziła rewelacyjnie, aż sama jestem pod wrażeniem :) Daj koniecznie znać czy Tobie tez podpasuje :)
Usuńpodobne efekty mam po zielonej glince ;-)
OdpowiedzUsuńBędę musiała też spróbować :)
Usuńo proszę, tyle razy oglądałam na stronie rossmana te maseczki, ale trochę bałam się, że zrobią mi masakrę z twarzy.
OdpowiedzUsuńAle usunięcie zaskórników brzmi bardzo kusząco! :)
Oj, też się bałam, wierz mi! ;) Myślę, że przy cerze mieszanej bądź tłustej krzywdy nie zrobi, w innym przypadku myślę, że może przesuszyć...
UsuńTak, te zaskórniki co cud jakiś chyba :D
nie sądziłam że można taki efekt uzyskać po jednym użyciu :) jak zużyję wszystkie zapasy maseczek które mam to tą też wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńTeż byłam w szoku :) A najlepsze, że przy 2,3 i 4 użyciu wszystko wygląda tak samo :)
UsuńMam ją w szafce- czeka na swoją kolej, która nadejdzie szybciej niż myślałam :)
OdpowiedzUsuńcałkowity mat- coś co ubóstwiam, niestety rzadko się zdarza :(
Znam to doskonale... Czekam wobec tego na wieści jak się sprawdziła u Ciebie :)
UsuńBardzo ciekawa ta maseczka, ostatnio nawet zastanawiałam się nad jej zakupem, ale teraz wiem żeby ją brać ;)
OdpowiedzUsuńJa teraz planuję zakup tej drugiej w bodajże różowym opakowaniu ;)
UsuńO! Może to będzie maseczka mojego życia? Koniecznie muszę ją wypróbować!
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto :) Ja specjalnych oczekiwań wobec niej nie miałam, a zaskoczyła mnie niesamowicie :)
UsuńWidzę, że maseczka sprawdziła się bardzo dobrze. Warto ją użyć.
OdpowiedzUsuń