wtorek, 30 lipca 2013

Na ratunek dłoniom, czyli krem od Eveline

Witajcie Kochani! Wiem, że długo mnie nie było i dlatego dzisiaj postaram się nadrobić trochę zaległości. Spodziewajcie się na dniach nowych kosmetycznych recenzji (ustawienie daty publikacji notek to dla mnie błogosławieństwo od jakiegoś czasu) ;)

Dalej funkcjonuję bez laptopa (psia mać!) i coś mi się zdaje, że ostatecznie muszę spisać go na straty... Cały czas łudziłam się, że lada dzień go odzyskam, ale chyba już najwyższy czas podejść do sprawy bardziej realistycznie... :( 

Jak Wam mija lato? Nam udało wyskoczyć się na tydzień nad jezioro, a tak to siedzimy w mieście, bo Gucio wiecznie zapracowany... No, ale jeszcze trochę i w połowie sierpnia będzie miał upragniony urlop ;) Pozostaje tylko mieć nadzieję, że pogoda wtedy będzie równie piękna jak teraz, bo chcielibyśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej (no i może przy okazji remont skończymy, bo póki co siła wyższa zadziałała i mamy przymusowy zastój w pracach remontowych)...


Przy przeglądaniu kosmetyków, które chciałabym Wam zaprezentować przy okazji TAGu "Kosmetyki w kolorach tęczy" dotarło do mnie, że do tej pory nie podzieliłam się z Wami  nowiną, że znalazłam krem do rąk. I to nie byle jaki, bo krem idealny! I oto dzisiaj przed Wami ON w całej okazałości :)



Jakieś 3 miesiące temu moje dłonie były w stanie opłakanym- skutek m.in. uczulenia na dotychczas używany płyn do mycia naczyń, ale to już zupełnie inna historia. Koniec końców moje dłonie były szorstkie, skóra maksymalnie zaczerwieniona i przesuszona, a przy tym strasznie wrażliwa dosłownie na wszystko. Styczność nawet ze zwykłą wodą z kranu przyprawiała o niesamowite pieczenie, czego nie mogłam ukoić żadnym kremem. Nawet niezawodna do tej pory w takich sytuacjach maść z witaminą A była bezużyteczna. Po tygodniu takiego stanu rzeczy uznałam, że chyba najwyższy czas poważnie się zastanowić nad wizytą u dermatologa. W poniedziałek miałam dzwonić do przychodni i się zarejestrować (a przynajmniej spróbować), a tymczasem w piątkowe popołudnie poszłam do zaprzyjaźnionej drogerii kupić kilka rzeczy. Nie robiąc sobie żadnych nadziei zapytałam ot tak, chyba dla świętego spokoju, czy nie ma może czegoś dobrego na moje zmasakrowane dłonie. Nie liczyłam na to, że pomoże, ale  w końcu raz kozie śmierć, myślałam, że gorzej już nie będzie i zaryzykowałam kupno. I tak oto trafił w moje ręce...

...kosmetyk kombo, taki jak lubię, czyli połączenie kremu i maski. I jeśli wierzyć obietnicom na opakowaniu to do tego 5w1: natychmiast regeneruje suchą skórę, łagodzi podrażnienia, nawilża i wygładza, intensywnie odmładza oraz wzmacnia płytki paznokci. Mowa o odmładzającym kremie-masce do rąk i paznokci z olejkiem arganowym od Eveline Cosmetics. 


Opakowanie jakich wiele na półkach drogeryjnych, raczej niczym się nie wyróżnia. Wykonane z miękkiego plastiku, z nakrętką na której możemy postawić krem bez obaw, że się przewróci.
Otwarcie bardzo wygodne, nie zdarzyło mi się jeszcze złamać na nim paznokci (co często gęsto robiłam używając innych kremów) ;) Jeśli obawiacie się, że może się otworzyć w torebce- nie ma szans, a wierzcie mi, bynajmniej nie oszczędzam swojej torby i wiecznie nią rzucam (niezbyt to chwalebne z mojej strony, ale jakoś tak samo wychodzi)... Milion razy lądował na chodniku, kafelkach, w wannie i wielu innych miejscach- opakowanie dalej pozostało w stanie nienaruszonym. Ba! Po tych 3 miesiącach tubka wygląda jak nówka sztuka, jedynie znikająca zawartość zdradza, że używam go kilka razy w ciągu dnia. 


Konsystencja idealna- krem nie wypływa z tubki jak ją odwrócimy do góry nogami (nawet w trakcie 35stopniowych upałów nie ma takiego problemu). Dzięki temu możemy w wygodny sposób dozować kosmetyk, nie bojąc się, że wycieknie nam za dużo kremu. Krem jest bardzo wydajny, świetnie się rozprowadza i szybko wchłania. Co najważniejsze- nie pozostawia tłustego filmu ani uczucia lepkości na skórze. No i do tego ten lekko cytrusowy zapach! No, ale przejdźmy do działania...


Cóż takiego nam obiecuje producent?

"Jedwabiście gładka i głęboko nawilżona skóra dłoni już po pierwszym zastosowaniu!
Odmładzający krem-maska do rąk i paznokci dzięki zastosowaniu formuły szwajcarskiej bogatej w wyselekcjonowane składniki, intensywnie nawilża, wygładza oraz przyspiesza regenerację naskórka. Już jednokrotne użycie kremu zapewnia wyjątkowo skuteczne, natychmiastowe działanie. Krem aktywuje procesy naprawcze i chroni skórę przed uszkodzeniami spowodowanymi czynnikami zewnętrznymi. Niweluje efekt szorstkości. Skóra dłoni staje się wzmocniona i wyraźnie odmłodzona, dzięki czemu dłonie są aksamitnie miękkie i gładkie.  Krem działa korzystnie na płytkę paznokcia oraz skórki, nie dopuszczając do ich nadmiernego przesuszenia."


Skład:

Cena ok. 7zł za opakowanie 100ml (75ml+25ml w gratisie ;)

 Przyznam, że opis przeczytałam już po powrocie do domu i podchodziłam do tych obietnic bardzo sceptycznie. W końcu producenci zawsze obiecują nam cuda, a jak sprawa ma się w rzeczywistości to sami dobrze wiecie... Obiecanki- cacanki, a głupiemu radość... W moim przypadku kończy się to najczęściej rozczarowaniem i wściekaniem się na samą siebie, że dałam się skusić tym pięknym słowom... Jednak w tym przypadku moje zaskoczenie było ogromne. I to z pozytywnym tego słowa znaczeniu.

W piątkowy wieczór przed pójściem spać przypomniałam sobie o swoim nowym nabytku. Wycisnęłam trochę kremu i zaczęłam rozsmarowywać na dłoniach- wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy uświadomiłam sobie, że skóra nie piecze. A wręcz przeciwnie, poczułam w pierwszej chwili miłe ukojenie. Wzięłam jeszcze trochę kremu i nałożyłam grubszą warstwę. Rano nie wierzyłam własnym oczom- dłonie nie były już zaczerwienione, a skóra nie była tak napięta jak wcześniej. Dalej jednak byłam nastawiona dość sceptycznie i nie do końca wierzyłam w takie efekty w tak krótkim czasie. Kremu używałam jeszcze kilkanaście razy w ciągu weekendu i po każdym zastosowaniu czułam, że moje dłonie mają się coraz lepiej. W niedzielę wieczorem skóra dłoni wyglądała już na tyle dobrze, że zrezygnowałam z dermatologa. W ciągu kolejnych dni moje dłonie były w lepszym stanie niż kiedykolwiek. Skóra stała się cudownie gładka i naprawdę nawilżona. I co najlepsze- nie było to zjawisko czasowe, bo do tej pory moje dłonie uwielbiają ten krem i to co z nimi robi :) 
W domu mamy naprawdę twardą wodę i dopóki nie natrafiłam na ten krem, byłam zmuszona kremować dłonie po każdym myciu naczyń czy rąk (w skrócie- po każdym kontakcie z wodą) inaczej skóra stawała się szybko sucha i szorstka. Teraz wystarczy, że sięgnę po krem kilka razy w ciągu dnia, a skóra dłoni przez cały dzień jest jedwabiście miękka i nie potrzebuje dodatkowego nawilżenia. 

Ten kosmetyk to moje objawienie, towarzyszy mi teraz zawsze i wszędzie i zapewniam, że z niego nie zrezygnuję za żadne skarby! Nie wierzyłam, że w końcu go znajdę, ale oto ON- mój idealny krem do rąk. Chyba pierwszy kosmetyk, w którym nie potrafię się dopatrzeć absolutnie żadnych wad. 

Jeśli również poszukujecie ideału i każdy krem, który zakupicie to jednak nie TO, to zaryzykujcie i wypróbujcie ten kosmetyk. U mnie zdziałał cuda i polecam go z czystym sumieniem :)

A może macie już swój ideał? Jeśli tak to liczę na to, że podzielicie się ze mną sekretem i zdradzicie co to za krem ;)









14 komentarzy:

  1. dla mnie faworytem w kwestii kremów do rąk od wieków jest Neutrogena :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka lat temu też były moimi najukochańszymi, ale niestety zaczęły mnie uczulać :/ Zresztą po ciąży pojawiły się u mnie i inne alergie...

      Usuń
  2. A moim ideałem jest krem z Isany z mocznikiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o nim pozytywne opinie, ale sama jeszcze nie miałam z nim do czynienia :)

      Usuń
  3. Nie ukrywam, zachęciłaś mnie :). Na pewno już jesienią będę potrzebowała jakiegoś porządnego kremu, więc żeby nie zapomnieć kupię przy najbliższej wizycie w ross :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj znać jak się sprawdzi u Ciebie! :)

      Usuń
  4. Przekonująca recenzja, zwrócę na niego uwagę

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam inny krem Eveline i byłam zadowolona, więc myślę, że ten też by się sprawdził :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam jeszcze taki złoty glicerynowy, też 5w1 (chyba jeszcze gdzieś nawet w szafce stoi), ale szału nie było... Jak odnajdę go w tych czeluściach to pewnie też o nim napiszę, ale już nie będzie tak pięknie ;)

      Usuń
  6. Cien kupiłam w szafie Catrice w Hebe bo tam maja takie tasiemki zabezpieczające i wiem, że nie macany, ale jak nie masz Hebe to w każdej Naturze też będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czas wyruszyć niedługo na wycieczkę po drogeriach ;)

      Usuń
  7. Koniecznie muszę kupić ten krem, skoro jest taki dobry! Przeczytałam post, ale nie widzę ceny, ile kosztowało to cudo? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem zapomniałam napisać, już poprawiam :)
      Kosztował coś koło 7zł (opakowanie 100ml) :)

      Usuń