Tym razem znowu kulinarnie, a co! Jak szaleć to szaleć :) W przedpokoju prace remontowe w pełni to pichcę póki jeszcze z kuchni mogę normalnie korzystać ;)
Nie wiem jak u Was, ale u nas w sezonie letnim, chłodnik to potrawa obowiązkowa. Niby lekki, a jednak sycący. No i ta dawka witamin! Samo zdrowie :)
Zajadaliśmy się nim wszyscy bez wyjątku (ku mojemu zaskoczeniu Zu nawet nie przeszkadzała pokaźna dawka czosnku ;) Szkoda tylko, że tak szybko się skończył :P
Do przygotowania pokaźnego gara chłodniku potrzebne nam:
- botwinka (2 pęczki)
- ogórek (2-3 duże sztuki)
- rzodkiewka (pęczek)
- szczypiorek (1-1,5 pęczka)
- koperek (pęczek)
- czosnek (3 duże ząbki)
- zsiadłe mleko (ok. 1 litra)
- kefir (ok. 250ml)
- sok z cytryny (ok. 2-3 łyżki)
Botwinkę dokładnie myjemy (ale naprawdę bardzo dokładnie, jeśli nie chcecie piasku zgrzytającego między zębami ;)
Umytą kroimy w miarę drobno (listki, łodyżki i małe buraczki w paseczki/plasterki, większe buraczki tak, aby były tej wielkości co reszta pokrojonej już botwinki). Wrzucamy pokrojoną botwinkę do garnka, zalewamy wrzątkiem (tylko tak, aby woda tylko ją przykryła) i dodajemy sok z cytryny. Gotujemy kilka minut do miękkości i odstawiamy do wystygnięcia.
W tym czasie ogórki i rzodkiewki kroimy w kosteczkę. Szczypiorek i koperek również przygotowujemy i drobniutko siekamy.
Dorzucamy ogórki i rzodkiewki do wystudzonej ugotowanej botwinki (wodę, w której się gotowała oczywiście również zostawiamy). Dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę bądź roztarty z solą (ten drugi jest bardziej aromatyczny), większą część szczypiorku i koperku (resztą posypiemy nasz chłodnik z wierzchu- po nałożeniu do talerzy) i dokładnie mieszamy. Wlewamy do tego zsiadłe mleko (najlepsze byłoby takie domowe, ale my zadowoliliśmy się kupnym z Biedronki) i kefir. Mieszamy i przyprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Odstawiamy do lodówki przynajmniej na 2 godziny, aby całość się "przegryzła".
I już możemy się zajadać pysznym chłodnikiem! :)
Można jeść chłodnik solo bądź też z jajkami ugotowanymi na twardo.
Smacznego! :)
A Wy lubicie taki domowy chłodnik? Dla mnie to smak dzieciństwa z wakacji spędzanych u Dziadków :)
oj zjadłabym.....mmmm.....
OdpowiedzUsuńu mnie w domu nie lubią botwinki pod żadną postacią, a dla siebie samej rzadko chce mi się gotować :(
Oj współczuję, u mnie na całe szczęście raczej takich problemów nie ma :)
UsuńJak u Ciebie dziś smacznie ! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że tak szybko się skończyło :)
UsuńUwielbiam chłodnik <3 szkoda, że jestem jego jedyną zwolenniczką w moim domu :(
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam chłodnika:) a czemu? nie mam pojęcia!
OdpowiedzUsuńSerio? o.O Gdzieś Ty się uchowała? :P
Usuńświetny kolor! mniaa! zapraszam do mnie: uruhaisland.blogspot.com
OdpowiedzUsuń+ obserwuję i liczę na to samo
Raz w życiu zrobiłam chłodnik i był niejadalny. Przedobrzyłam z... liśćmi buraków. Dzisiaj na samo wspomnienie sie śmieję, ale wtedy spaliłam się ze wstydu.
OdpowiedzUsuńHahaha, myślę, że najwyższy czas zrobić jeszcze jedno podejście :)
UsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuń