sobota, 23 maja 2015

Tummy Rub Butter od Mama Mio




Tak jak obiecałam Wam ostatnio, dzisiaj kilka słów na temat kremu uelastyczniającego skórę brzucha Tummy Rub Butter. Jest to kosmetyk z linii Mama Mio dedykowanej kobietom w ciąży oraz świeżo upieczonym mamom. 

Na spotkaniu Matki na Dzikim Zachodzie każda z nas otrzymała do przetestowania próbkę owego specyfiku. Nie mnie oceniać czy był to dobry wybór firmy, tym bardziej, że zdecydowana większość z nas nijak ma się do docelowej grupy użytkowniczek Tummy Rub Butter ;)  Niemniej skoro rzekło się A to trzeba też powiedzieć B, dlatego też dzisiaj pojawia się ten post...




Niestety na opakowaniu nie uświadczy się informacji na temat produktu w języku polskim, a te które już się tam pojawiły po angielsku są bardzo lakoniczne. Dlatego też na wstępie polecam zapoznać się z ulotką, na której znajdziemy wszystko. Ot, mały żarcik sytuacyjny! Wszystko, poza składem... Co ciekawsze, po poszukiwaniach internetowych dalej nie mam pojęcia co w tym kremie się dokładnie znajduje, bo dokopanie się do szczegółowego składu jest niemożliwe (a przyjamniej ja poległam w trakcie poszukiwań). Najwyraźniej producent pozazdrościł KFC tajnej receptury i postanowił mieć swoją własną ;)

[Edit: dobra duszyczka podesłała mi skład odnaleziony na którejś z amerykańskich stron :*
Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cyclopentasiloxane, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Caprylic/Capric Triglyceride, Sodium Stearoyl Glutamate, Beta Glucan, Rosa Canina Fruit Oil, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Argania, Spinosa Kernel Oil, Persea Gratissima Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate, Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Caprylhydroxamic Acid, Glyceryl Caprylate, Cocos Nucifera Oil, Parfum, Limonene, Linalool, Citral, Citronellol, Evernia Furfuracea Extract, Tocopherol ]


Przejdźmy więc do wspomnianej ulotki...


Skoro już znamy działanie kremu, czas poznać ciut bliżej jego "wspaniałe składniki" (nie mylić ze składem)... ;)


Sposób stosowania, z wiadomych przyczyn, w moim przypadku był zdecydowanie inny, ale o tym później...


Skoro już wiadomo jak się kremować to czas na kilka słów na temat pielęgnacji skóry, wszak to istotna sprawa...


Teraz kilka słów odnośnie znienawidzonych przez większość rozstępów...


Nie zapominajmy też o recepcie na świetną kondycję i piękny wygląd...


Dziki łosoś i ciemnozielone warzywa są kluczem zdrowego odżywiania...


No i na deser swego rodzaju swoisty anty-skład, czyli zobaczcie czego nie znajdziecie w tym kremie...


Co do ulotki- zdecydowanie zmieniłabym rozmieszczenie graficzne, bo póki co według mnie panuje tam jeden wielki chaos. Nie uważacie, że po wyjustowaniu tekstu byłaby ona dużo bardziej czytelna? Dla mnie osobiście czytanie jej bez rozpraszania i psioczenia pod nosem na grafika było wyzwaniem ;)


W tym momencie przechodzimy do moich osobistych odczuć po wypróbowaniu Tummy Rub Butter... Jako, że nie zaliczam się ani do ciężarnych ani do mam krótko po porodzie, musiałam wynaleźć trochę inne zastosowanie dla tego produktu ;) Nie skłamię jeśli powiem, że w związku z tym mogę nie do końca obiektywnie ocenić ten kosmetyk, ale niestety jest to niezależne ode mnie...


Tummy Rub Butter, ku mojemu zaskoczeniu wcale nie jest masłem. Kolejny raz utwierdzam się w tym, że nazwa potrafi być myląca i zawsze trzeba czytać wszelkie małe druczki na opakowaniach. Wracając do tematu, Tummy Rub Butter jest kremem i to dosyć gęstym, choć bez przesady. 

Wygodnie wydobywa się do z tubki (pamiętajcie tylko, że wersja pełnowymiarowa jest w odkręcanym opakowaniu, w którym trzeba będzie umoczyć paluchy) i nie spływa z dłoni. 
Konsystencja jest przyjemna w stosowaniu- krem łatwo się rozprowadza i co ważne, nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Przy moim użytkowaniu jest dosyć wydajny, chociaż gdybym miała stosować go na wyszczególnione w ulotce partie ciała to chyba mogłoby być z tym kiepsko.

Zapach jest trudny do określenia i z pewnością ciekawy. Nie spotkałam się jeszcze z pachnącym w ten sposób kosmetykiem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale przypomina mi on trochę zapach jakiegoś naturalnego specyfiku przeciw insektom, z którym miałam styczność w dzieciństwie. Ot, takie dziwne skojarzenie. W chwili obecnej jest on nawet przyjemny dla mojego nosa, ale pamiętając miesiące niekończących się ciążowych mdłości i wymiotów, mam wrażenie, że woń pozostająca na skórze byłaby dla mnie problemem. 



Przechodząc do działania, będzie nietypowo i niestandardowo jak na kosmetyk ciążowy przystało... ;)
Przez strasznie twardą wodę i skłonność do alergii często dokucza mi przeraźliwe swędzenie ud i podudzi. Muszę przyznać, że Tummy Rub Butter radzi sobie z tym problemem wyśmienicie. Nie tylko nie uczula, ale również likwiduje uczucie napięcia i suchości skóry. Ba! Rozprawił się nawet ze swędzeniem nóg, za co jestem mu wdzięczna. Z pewnością krem dobrze nawilża i radzi sobie nawet z suchymi łokciami. Łagodzi świetnie również szorstkie, podrażnione dłonie.  Skóra po użyciu tego kosmetyku jest miękka w dotyku i jakby delikatniejsza. 



Na stronie Mama Mio Tummy Rub Butter jest niedostępny, jednak możecie go bez problemu odnaleźć na poniższej stronie:

 http://www.plazanet.pl/sklep/index.php?p435,the-tummy-rub-butter



To by było na tyle jeśli o Tummy Rub Butter chodzi. A może któraś z Was, będąca bardziej w grupie ciężarnych i młodych mam, stosowała ten kosmetyk i może powiedzieć o nim kilka słów? :)



4 komentarze: