czwartek, 30 stycznia 2014

Paznokciowy Klub- tydzień 12 i kwiatuszki

Tym razem zadanie w Paznokciowym Klubie to kwiatuszki :) Oczywiście miałam milion wizji tego jak mają wyglądać moje kwiatki, a wyszło jak zawsze ;)



Jeden z kwiatuszków na palcu wskazującym brzydko mi się rozlał, ale już nie chciało mi się bawić w jego poprawianie, więc przymknijcie na niego oko ;)

sobota, 25 stycznia 2014

Zdobienia w trzech odsłonach, m.in. Paznokciowy Klub- tydzień 10-11 :)

Dobra Robaczki, przyznać się komu brakowało postów ze zdobieniem paznokci? ;)
Dzisiaj coś specjalnie dla Was- Paznokciowy Klub, a w nim 2 zdobienia: aktualna śnieżynka i ombre z zeszłego tygodnia, którego nie zdążyłam opublikować na czas ;)
A na samym końcu małe słodkości- Justyna, dzięki za zgodę na zgapianie ;) :*


piątek, 24 stycznia 2014

Szybkie placuszki serowe :)

Kochani, tym razem najwyższa pora na przepis- z racji nadchodzącego weekendu tym razem coś w sam raz na sobotnie śniadanie :) Mięciutkie, puszyste placuszki serowe, które znikają z talerzy błyskawicznie! Dzieciaki je uwielbiają (no dobra, dorośli również), a robi się je w try miga ;)


Prawda, że wyglądają apetycznie? :)

niedziela, 12 stycznia 2014

Grudniowe zdobycze

Było denko, to teraz najwyższy czas pokazać Wam moje grudniowe zdobycze :)
Jeśli mam być szczera to byłam pewna, że uzbierało się tego zdecydowanie mniej ;)

Na pierwszy ogień idą zakupy podczas DDD- miałam być twarda i nic nie zamawiać, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i po godzinie 23 skusiłam się na mydełka marsylskie i Tołpę :)


Mydełka wybrałam trzy- lawendowe, fiołkowe i z olejem arganowym. Pachną cudnie, sama nie wiem, które ładniej. Fiołkowe podkradła mi od razu Zu i to ono właśnie poszło na pierwszy ogień i jest już w użyciu. Powiem Wam, że jak do tej pory byłam przeciwniczką mydeł w kostkach tak zmieniam zdanie! Pewnie za jakiś czas pojawi się recenzja :)

piątek, 10 stycznia 2014

Grudniowe denko

Tak jak obiecałam- oto moje grudniowe denko. Szczerze mówiąc byłam pewna, że uzbiera się tego znacznie więcej, ale 2-tygodniowy wyjazd zrobił swoje i nie miałam jak wykańczać pozaczynanych kosmetyków ;) Tak czy siak, jestem z siebie dumna, że puste opakowania lądują w specjalnej reklamówce w łazience, a nie wędrują od razu do kosza ;)



środa, 8 stycznia 2014

Witajcie w nowym roku! :)


Kochani, wróciliśmy ze świąteczno-sylwestrowych wojaży już parę dni temu, ale dopiero teraz mam chwilkę, aby napisać choć kilka słów... Wiecie jak to jest- tona ciuchów do prania, rozpakowywanie i tak dalej ;) Całe szczęście już bliżej końca niż dalej- zostały mi jeszcze 'jedynie' 3-4 pralki :P 
Niebawem pojawią się posty z denkiem i grudniowymi zdobyczami, a tymczasem słów kilka na temat mojej nieplanowanej nieobecności...

Wyjazd minął nam bardzo przyjemnie i aż dziw bierze, że te 2 tygodnie tak szybciutko minęły... Z chęcią jeździlibyśmy tam częściej, ale sama droga jest niestety dość uciążliwa... Jakieś 750km z niecierpliwą 5-latką potrafi dać człowiekowi w kość ;) Niemniej taki małomiasteczkowy, momentami wiejski wypad był nam potrzebny. Nie dość, że mogliśmy się w końcu spotkać z rodziną, którą ostatnio widzieliśmy 4 lata temu to jeszcze dostaliśmy solidną dawkę świeżego powietrza i wypoczynku :)



Jako, że my z Zu miejskie dziewuchy jesteśmy to chyba największą radochę miałyśmy podglądając zwierzęta, a sporo tego było, oj sporo ;) Gucio natomiast radochę miał z nas, bo nie wiadomo, która z nas była szczęśliwsza ;) 



Nasze serducha bezapelacyjnie podbił maleńki niedawno urodzony cielak (nawet pępowina nie zdążyła mu jeszcze odpaść). Ten słodziak najpierw dość nieufny i strachliwy, potem się łasił jak kociak, dawał się głaskać i chodził na nami krok w krok trącając nas co jakiś czas łebkiem :) Bardzo pozytywne doświadczenie, dzięki któremu wyśmienite humory nam dopisywały do końca dnia. Poza krowami z długaśnymi jęzorami, rozrywki dostarczyły nam też świńskie rodzinki. Urocze małe prosiaki szalały w swoich chlewikach i koniecznie chciały nas pooglądać ze wszystkich stron i poobwąchiwać ;) Za to ich mamuśki- całkiem pokaźnych rozmiarów maciory pozwoliły się czasem głaskać, a chrumkaniom nie było końca ;) Oczywiście był jeszcze koń i mnóstwo ptactwa- kury z kogutem, kaczki, gęsi, gołębie hodowlane oraz indor z indyczkami. Zu w końcu mogła sobie dokładnie obejrzeć jak wygląda "gulgul" i jego korale oraz podejrzeć skąd się biorą jajka :) Młoda pokochała też wszystkie napotkane psiaki i koty, ubolewając przy tym straszliwie, że żadnego z nich nie możemy zabrać ze sobą do Szczecina... Zza szyb samochodu zaś udało nam się dojrzeć sokoły i myszołowy, jelonka oraz stada sarenek. Wyszła nam pierwszorzędna wycieczka edukacyjna, nie ma co! :)

Rozpieściliśmy też trochę nasze podniebienia- mleko prosto od krowy i zsiadłe mleko bez ograniczeń, domowe wędliny i kiełbasy oraz wiejskie jaja. A wieczorem domowe winko i naleweczki. Żyć nie umierać! :D 



Teraz czas na powrót do szarej rzeczywistości i kolejnych dni pod nazwą 'dzień jak co dzień'. Grunt, że została nam z tego wyjazdu masa przesympatycznych wspomnień :)


A jak Wy spędziliście okres świąteczno-noworoczny? :)